ślady. chłodnik

I znowu słyszę twój głos. Jesteś krucha i trochę niewyraźna,
przypominasz powietrze.
Możesz się w każdej chwili złamać jak trzcina,
postrzępić.

Mam twoje oczy na sumieniu i karafki,
nitkę, igłę. Guzik
przyszywam do lewego paska bluzki jak koronkę i tlen.

Inaczej niż zwykle możemy teraz rozmawiać,
bo ja mówię - a ty wiesz o wszystkim.
Ciało zostawiłaś w spokoju.

Płynie rzeka i wódka. Zabiera
życie, jedno, drugie, piąte. Masz ciągle
te same rany pod pościelą, milczą,
a chciałyby mieć usta.

Zbyt głęboka była ta cisza. Rozumiesz?
Nie powinnaś mi zabierać błękitnego powietrza.
Klamka jak lód przymarzła do wspomnień.
Każdy człowiek by się wtedy złamał.

Odśnieżyłaś ch(ł)odnik i wieczne pretensje. Zanim
ustał wiatr i płuca. Twoje papierosy,
ten popiół.

Ciągle się bałam, że cię zabije.


foto/ źródło: sieć

Komentarze

  1. Był mocno po(ranny). Ze śniegiem w oczach. Zapisany tamten czas/świat. Teraz jest inaczej. Gęsto. Przez mgłę widzę tamto ciało. Bo chciało.
    Piękne takie (u)podobanie. Dla mnie największa magia jest wtedy, kiedy oczy nie chcą opuścić słów. Dziękuję, że mi to dajesz: swoje oczy, wrażenia, wiersze i słowa. Nieprzerwanie oddycham. W bieli :)
    :*

    PS
    Spełniłaś. Myśl o "Ę".
    Ekstremalną. Bo czasem można się gdzieś zawiesić (na potocznym "ogonku", w wyobraźni). Diakrytycznie.
    Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz