a może to sen

Śnisz mi się i jest już bardzo późno. Samochód otoczony lodem. Wszystko sine. Nie mogę odpalić, muszę gdzieś wejść, bo ręce zimowe i szalik. Muszę gdzieś się schować. Droga prowadzi tylko w jedno miejsce, tamto, opuszczone. Na podłodze istnieje jeszcze tamten dywan, na którym leżymy i jakoś tak się nagle robi ciepło. Do śmiechu. Pękają balony i cuda. I Twoje zdziwienie, kiedy marszczysz czoło, bo mnie widzisz przy sobie. Mam koszulkę białą z człowiekiem bez głowy. To znaczy z tygrysem. Ciągle ją piorę, jest na mnie za duża o kilka rozmiarów, kilka kilogramów. Tracę grunt pod palcami. Dotyk. Jeszcze jeden. I dotyk... Sen się urywa. Gdzieś krąży śnieg. Po twarzy przebiega jeszcze zimna struna. Lodowata struna. Powietrza... Nie wierzysz we mnie wcale, dlatego musisz sprawdzić, czy to naprawdę ja. Mam białą koronkę więc sprawdzasz. Blado mi się robi i głucho. Jak w książkach o miłości, które nigdy się nie kończą na żadnej stronie. Czuję te nerwy w brzuchu, pulsowanie, wibrator telefonu. Pijemy kawę (w nocy). Ktoś się nam mocno przygląda. 
- Słodzisz? 

*** 
Muszę stąd wyjść, zanim oszaleję. 

Komentarze