pióro



I nie było...
I było tylko na lepsze. Na bardziej namiętnie, bardziej doskonałe.
Cztery lata temu... Kiedy zapakowana w emocjonalne doły, nie potrafiłam znaleźć sobie pozycji do życia, znalazł mnie mój własny chaos. Wykopał z czarnej dupy. Włożył światło. Zrobił wszystko tak, aby ból zamienić w słowa, by czerpać z tego niesamowitą przyjemność. I dziś paradoksalnie mogłabym tu podziękować wszystkim, którzy w tamtym czasie próbowali zasrać mi życie (albo je zasrywali). Przyłożyli się tym samym do mojego wielkiego sukcesu :) 

I chcę powiedzieć, że jeszcze się nie wyczerpałam. Tak naprawdę to dopiero zaczynam. Nową przygodę, miłość, fantazję na wolnych od schematu gruntach. To takie uczucie, jakby trzymało się i ziemię, i niebo - jednocześnie. I nie czuło żadnego obciążenia. To pióro. Miękkie jak wolność. 
Wolność tworzenia i wolność wszystkiego. 

Komentarze