44 kilometry
Dzisiejsza rowerówka dała mi w dupę i pod wiatr. Raz zgubiłam czapkę, a za drugim razem zgubiłabym siebie 😉 Grunt to słońce, a mawiali, że ziemia. W zasadzie ziemia też. I to, co Cię kręci i mnie kręci. I niech się kręci. Rower.
Rozumiem. Powinnam się dzisiaj oszczędzać (po nieprzespanej nocy). Serdecznie tak. Ale nie potrafię się oprzeć.
Tak mocno...
świat pachnie.
A kiedy wracam późną nocą, to powietrze smakuje odrobiną soli. Zaczyna padać.
Delikatnie naciągam kaptur.
Jest różowo.
Komentarze
Prześlij komentarz