lokalizacje

Bo to jest tak. Jedne wspomnienia gasną, stają się blade, ustępują miejsca innym, usypiają. Te inne są słodkie albo szorstkie (jak wełna albo jak szklana wata). Można polizać fragmenty, zanurzyć w nie usta, upić się albo rozciąć sobie wargę wspomnieniem ściernym.
Piszę. I piszę... 
Powinnam zmyć tusz, bo szczypią mnie oczy. Rozesłać siebie powinnam, bo pora na autografy, listy, znaczki, polecanie się w trybie natychmiastowym. Priorytet.
A ja tak chodzę od wspomnienia do wspomnienia. Cienkim korytarzem. Lepkim od cukru, śmierdzącym od goryczy. Słodkość i Gorzkość - zderzenia z kamieni, wody i wiatru. 
Piszę...
Nad moją duszą dziś chmury z ołowiu. Nie widzę światełka. Próbuję złapać jakiś plan (nie znoszę planów, wolę impulsy), próbuję ustalić wyjazd.
Wszystko spoczywa na moich ramionach. Rozdrapuję rany. Blizny są czerwone i bolesne.
Wczorajszy mejl, dziwne listy, dziwne sny.
W El Toro spotkanie udane, umowa podpisana. Mamy wieczór degustacyjny w przyszły czwartek o 19 ... Ładnie. Tego nie mogę się doczekać, bo są rzeczy, których nie mogę się doczekać.
Sny i morze. Z muzyką, dźwiękiem. Real jak sen... ? Siedzenie pod ścianą jak na plaży (tylko bez piasku) albo z piaskiem w oczach... wiatr, który od muzyki przynosił muszle smaku i zapachu. Wszystko. Namacalnie. Inaczej... nie tak jak tutaj, tylko literami na klawiaturze. Tylko? Przecież każda litera ma kolor i fantazję. Każdy wyraz... słowo ... świat. Wszystko to ma. I ja to też mam. I Ty masz. Mam/Mamy.
Pieprzę już.
To przez te ołowiane chmury heh ... nad duszą, które z listu do ciebie ukradłam.

Komentarze