siedemnasty dzień września
Łódź pachniała dziś dwudziestym trzecim dniem czerwca. Masa drzew/domów/ścieżek. Wszystko ludność. Jadę pod górę. Zjeżdżam w dół. Mija mnie bokiem anorektyczka i żółw. Na kocich łapach ktoś próbuje ukraść futro. - O tej porze roku? - pytam.
Rowerów nieskończoność. Zatrzymuję się pod sklepem, żeby założyć łańcuch. Czasem coś spada przecież. Na ręce. I tak się wszystko miesza. Brzegiem zachodu słońca płynie Remix od Joan. Drunk in Love.
Coś lśni. Coś się błyszczy. Coś faluje na krawędzi wiatru. A może (?).
___
Niedługo Nutella zacznie smakować jabłkami. Z nieba będzie można zrywać pomarańcze. Cholera.
Tatuaż zrobił się przyjemny w dotyku.
Beyoncé - Drunk In Love (The Weeknd Remix)
Pasaż Róży wczoraj lśnił milionem iskierek, w przedwieczorowej porze. zakochałam się w mieście.
OdpowiedzUsuńPasaż Róży jest nieziemski. Czyste srebro. Uwielbiam <3
Usuńcieszę się, że obdarzyłaś miłością Łódź. ja już dawno temu...