list do przyjaciół

Stałam się centrum pewnej chorej (żeby nie napisać psychicznej) sytuacji. Jedna z moich koleżanek-poetek zniżyła się do poziomu gimbazy. Złego słowa owa Pani nigdy ode mnie nie usłyszała (wprost przeciwnie). Kupowałam jej książki, gdyż chciałam poczuć moc i magię papieru, mieć blisko teksty, które wplątały się w moją duszę. Zrobiłam nawet kilka pamiątkowych zdjęć z tomikiem tej Pani, dziękowałam za słowa. Myślałam, że to miła, pozytywna relacja liryczna. NA ZAWSZE.
Wczoraj przypadkiem dowiedziałam się, jaki naprawdę jest stosunek "zaprzyjaźnionej poetki" do mnie (i do mojego Chaosu), a także po części do osób, z którymi współpracuję, przyjaźnię się lirycznie (autorów innych książek). Zostałam zmieszana z błotem w fejsbukowych komentach. Tak po prostu, bez podania przyczyny/faktu/zdarzenia/czegokolwiek.
Napiszę tyle: jestem w szoku. Za dobre słowa, przyjazne mejle, okazane serce otrzymałam kopa w dupę, wyjebkę z fejsa i wirtualnego "faka".
Może dlatego powtarzam wszystkim, którzy wkraczają w ten świat, środowisko poetyckie, aby uważali. Aby mieli dobre serca, ale i twarde tyłki. Kochani, musicie być PONAD TO. Ponad te wszystkie grupy/trupy/teamy/zespoły/zespolenia. Musicie tworzyć swój świat, swoją sztukę, swoje dworce liryczne, perony, chaosy i robić to dla siebie i dla tych, którzy chcą Was czytać. Nie możecie się poddawać, nawet jeśli ktoś Wam przyłoży w twarz, podłoży świnię/kłodę/kolce/gwoździe pod żebra. 

Piotr Adamczyk powiedział mi kiedyś takie mądre zdanie: "Kaja, prawdziwy jest ten, kto dla jednych jest wyjątkiem, a dla niektórych (tych zazdrosnych) grafomanem". I tego się trzymam. I tego się trzymajcie.

Kaja

Komentarze